Na jagody
Józef Czechowicz
Wychodzi słonko, wychodzi złote nad pola i ogrody.
Idą i dzieci całą gromadką do lasu na jagody.
Oto z koszykiem mała Jagusia, a z kobiałeczką Janek,
Hanka ma śliczny szary dzbanuszek, a Mania – duży dzbanek.
Zbierały dzieci w lesie jagody niekrótko i niedługo.
Chodziły wszędzie: przy leśnej drodze, w porębie i nad strugą.
Widziały z dala liska chytruska, widziały wiewióreczkę,
Wojtuś się pokłuł w krzaku jałowca, Jaś zgubił kobiałeczkę.
Wróciły dzieci z lasu w południe, choć wyszły wczesnym ranem.
Mama im obiad dała na ławie w ogrodzie, pod kasztanem.
Wychodzi słonko, wychodzi złote nad pola i ogrody.
Idą i dzieci całą gromadką do lasu na jagody.
Oto z koszykiem mała Jagusia, a z kobiałeczką Janek,
Hanka ma śliczny szary dzbanuszek, a Mania – duży dzbanek.
Zbierały dzieci w lesie jagody niekrótko i niedługo.
Chodziły wszędzie: przy leśnej drodze, w porębie i nad strugą.
Widziały z dala liska chytruska, widziały wiewióreczkę,
Wojtuś się pokłuł w krzaku jałowca, Jaś zgubił kobiałeczkę.
Wróciły dzieci z lasu w południe, choć wyszły wczesnym ranem.
Mama im obiad dała na ławie w ogrodzie, pod kasztanem.