Na ganku
Kazimiera Iłłakowiczówna
Już nasze zboże zebrane, zwiezione.
Jakie zachody teraz – czerwone.
Wietrzyska oddychają jesienią,
Aż się klon i osika rumienią.
Już trzeba, mamo, cię otulać szalem…
W wieczór na ganku nie widać cię wcale.
Tylko ciepło twoich kolan u mego ramienia
I twój biały włos nade mną wynurza się z cienia.
Już nasze zboże zebrane, zwiezione.
Jakie zachody teraz – czerwone.
Wietrzyska oddychają jesienią,
Aż się klon i osika rumienią.
Już trzeba, mamo, cię otulać szalem…
W wieczór na ganku nie widać cię wcale.
Tylko ciepło twoich kolan u mego ramienia
I twój biały włos nade mną wynurza się z cienia.